27 września 2014 roku (sobota) mija 23. rocznica śmierci Eryka Lipińskiego (1908-1991) – karykaturzysty, satyryka, grafika, autora plakatów i ilustracji książkowych, tekstów kabaretowych i felietonów, książek o historii karykatury i rysunku satyrycznego, założyciela Muzeum Karykatury w Warszawie.
Jako rysownik, ilustrator i grafik Lipiński był związany z takimi czasopismami, jak: „Szpilki”, „Mucha”, „Przekrój” czy „Karuzela”. Jako człowiek kabaretu i satyryk – tworzył projekty scenografii dla telewizyjnych kabaretów Olgi Lipińskiej oraz dla Teatru Ateneum w Warszawie (występował również na scenie). Przez 10 lat, od 1965 do 1975 r. był związany z kabaretem „Dudek”, dla którego pisał teksty (m.in. skecz „Przyjęcie”). Choć angażował się w projekty z różnych dziedzin, wspólny mianownik wszystkich sfer jego działalności zawsze stanowił dobry i wysmakowany humor.
Eryk Lipiński był człowiekiem wielu pomysłów i pasji. Od początku lat 60. przyświecała mu idea stworzenia jednego z pierwszych na świecie Muzeum Karykatury, co udało się zrealizować w 1978 roku. Ponad dwadzieścia lat później (w 2002 r.) Muzeum otrzymało imię swego twórcy i pod jego patronatem działa aż do dzisiaj.
(Źródło: muzeumkarykatury.pl)
Więcej informacji na stronie
A tak prywatnie:
Będąc na 1. roku studiów polonistycznych w Słupsku, mając 20 lat, zadzwoniłem do Eryka Lipińskiego (telefon znalazłem w książce telefonicznej Warszawy na… poczcie głównej w Słupsku – czasy „archaiczne”, niewyobrażalne dla współczesnej młodzieży). Odebrała Maruszka Lipińska. Powiedziałem, że rysuję i chciałbym aby Mistrz zobaczył to co robię i ocenił. Powiedziała, że „Mąż na pewno chętnie pana przyjmie” (pamiętam jakby to było wczoraj a upłynęło prawie 30 lat). Umówiła mnie na spotkanie w pracowni (piętro kamienicy, chyba siódme, wyżej niż mieszkanie Państwa Lipińskich, było chyba na czwartym). Pojechałem nocnym pociągiem i udałem się do pracowni z dużą wówczas teczką (format 50/70 cm) rysunków. Eryk Lipiński przyjął mnie bardzo ciepło, obejrzał to co przywiozłem, powiedział co dobre w tym co robię a co złe i zachęcał do dalszej twórczości. I tak się zaczęło na poważnie uprawianie tej „niepoważnej” twórczości. Potem wielokrotnie spotykałem Mistrza w Muzeum Karykatury. W mojej pamięci pozostał jako osoba niezwykła, nietuzinkowa i autorytet, który dzisiaj trudno odnaleźć. Ja miałem to szczęście a pasja rysowania trwa nadal.
Dariusz Pietrzak